Pierdolicie, że amerykańce są naiwni, tępi i zidiociali, ale założę się, że jakby w jednym z polskich centrów handlowych stanął gość w stroju jednego z największych klubów piłkarskich, albo jakikolwiek murzyn w koszulce i spodenkach charakterystycznych dla jakiejkolwiek drużyny z NBA, w towarzystwie pięknych hostess i przypakowanych ochroniarzy w garniakach, co najmniej setka osób zrobiłaby sobie z nim zdjęcie łykając wszystko jak pelikan.
Poza tym ten koleś wkręca ludzi, że wygrał oscara - czyli osiągnął coś, co w świecie filmu pragnie osiągnąć każdy człowiek związany z komercyjnym kinem. Ta nagroda jest dla Amerykanów i nie tylko czymś naprawdę ważnym - nie dziwie się, że ludzie się podjarali. Sam chętnie bym sobie cyknął fotkę, z tym, że na to bym się raczej nie nabrał, bo kino jest moją pasją i wiem jak wygląda Inarritu oraz to, że "Gra tajemnic" dostała statuetkę tylko za scenariusz
O wiele gorzej wypadły nasze, polskie dziewczęta, kiedy to jeden z rodzimych pranksterów próbował zdobyć numery do lasek, umówić się z nimi itd., ale zaczęło mu się to udawać dopiero wtedy, gdy udawał obcokrajowca... Zwykłego, szarego Diego, który przyjechał do Polski na studia. Polki miały mokro. Przykre.