nowynick napisał/a:
Up
a ja odniosłem jednak wrażenie, że ktoś po stronie przeciwnej jednak potrafi strzelać, a nie jak te głupki z filmu gdzieś w powietrze wywalają amunicję w myśl zasady: "człowiek strzela, Allach kule nosi"...
Tak, masz rację. Ktoś go trafił w końcu. Przypadkiem. Ale co to zmienia? Tak się można strzelać tygodniami. Ten co walił na oślep z tego PK być może też kogoś trafił przypadkiem. No i dobra, jest tzw. rozpoznanie ogniem. I już po każdej ze stron powinien iść pluton. Zamknąć ich, wystrzelać jak psy. A jeśli to nie jest możliwe (bo tam nie musi być, te ich jebane budynki i uliczki są tak popierdolone...), wsparcie z powietrza.
A oni tak nie robią. Za moment wpuszczą czołg, który w takim obszarze jest jak dziecko we mgle. Napierdziela na ślepo we wszystko co się dowódcy nie spodoba. I tak się nastrzela, aż mu się amunicja skończy i się wycofa. Albo oberwie od kogoś. A piechoty nadal nie ma. Więc co zdobyte, odzyskane czy jak tam chcesz nazywać?