Wysłany:
2018-08-15, 19:37
, ID:
5263128
18
Zgłoś
Chiny to piękny kraj, ale dla Europejczyka dziwny i nie chodzi wcale o jedzenie psiego czy kociego (tak, jedzą też koty) mięsa. Dawno temu przekraczałem granicę, kiedy jechałem z Indii do Chin. Trzeba Wam wiedzieć, że oba te narody szczerze się nienawidzą. Mało kto wie, że w latach sześćdziesiątych miał miejsce konflikt zbrojny pomiędzy Indiami, a Chinami. Wojna trwała miesiąc i w sumie wygrały Chiny. To jest chyba jedyna granica w Indiach, gdzie Hindusi nie biorą w łapę, nie wiem dlaczego, ale tak jest. Kiedy wjeżdża się do Chin to w zasadzie na granicy nikt nikogo nie trzepie. Sprawdzają paszport i jedzie się dalej. Od razu rzucają się w oczy dwie rzeczy. OGROMNA ilość autostrad. Mają ich 120 tysięcy kilometrów (120 000 km), dla porównania w Polsce mamy mniej więcej 1600 kilometrów. Wszędzie jeździ się wielkimi autostradami. Trochę z tym gorzej na zachodzie kraju ze względu na ogromne pasma górskie takie jak Himalaje, Kunlun czy Qilian Shan i z powodu Wyżyny Tybetańskiej. Druga sprawa to autostradowa pustka. Na ogromnych, wielopasmowych autostradach ruch jest bardzo niewielki. Większość Chińczyków mieszka w wielkich aglomeracjach miejskich i raczej rzadko podróżuje. Mało kto posiada własny samochód, zazwyczaj mają służbowy. W miastach królują rowery, a na autostradach ciężarówki i autokary. Mieszkałem w mieście, które nazywało się Chengdu, znajdowało się w prowincji Syczuan i miało jakieś 12 milionów mieszkańców. Trudno oddać ogrom tego miejsca, ale przez niecałe cztery miesiące, kiedy tam mieszkałem udało mi się słabo poznać trzy dzielnice Chengdu, a dzielnic w sumie miasto ma dziewięć. Ja mieszkałem w dzielnicy Xindu. Na ulicach dużych miast raczej nie widać biedy. Ludzie w większości należą do klasy średniej. Jak wyjedzie się na przedmieścia, wtedy widać, że biedniejsi ludzie zostali "wypchnięci" z miasta właśnie na obrzeża. Wymienię kilka najciekawsze rzeczy, których dowiedziałem się o Chinach. Kolorem żałoby jest biały. Wypiekają chleb, ale jest on bardzo słodki, smakuje trochę jak nasze bułki słodkie. Niemalże każdy tam pali i prawie nigdzie nie widziałem zakazu palenia. Pali się w urzędach, szkołach, w kinie i w knajpie. Kiedy ja byłem w Chinach, nie było żadnych zakazów dotyczących jazdy samochodem po alkoholu. Ludzie normalnie pili alkohol w barze, a potem wracali do domów swoimi samochodami, był to powszechny widok i nikt się temu nie dziwił. W restauracjach można zjeść zupę z ptasich gniazd, całkiem dobra. Chińczycy nie okazują sobie czułości w miejscach publicznych. Pary nie całują się, nie chodzą za rękę, nie przytulają, w zasadzie nigdy się nie dotykają. Uważają, że takie rzeczy można robić tylko w domu. W Chengdu jest największy budynek na świecie - New Century Global Center. Praktycznie nie znają tam czekolady, można kupić ją tylko przez internet. Uważają, że żółty ser jest obrzydliwy, chociaż można go normalnie kupić w każdym spożywczaku. Piją baiju, czyli taką 55 procentową wódkę. Najlepsza marka tej gorzały to Maotai. Niedobre, śmierdzi, ale ostro kopie. Jedzą kiwi tak jak u nas jabłka. Nikt, nigdy i pod żadnym pozorem nie odważy się zapyskować do policjanta. Chińczycy mają ogromny szacunek do wszystkich urzędników państwowych, ale w szczególności szanują policjantów, ponieważ w ich mniemaniu są to ludzie, którzy dbają o ich dobro i bezpieczeństwo nawet z narażeniem życia.