Wysłany:
2018-02-08, 9:10
, ID:
5137802
17
Zgłoś
Znam to z autopsji. Kiedyś zatrzymuje sie koło Opla Insigni. Dymi na pół osiedla. Dobiegam, wsiadam do samochodu, włączam 5, wciskam hamulec i puszczam sprzęgło. Samochód gaśnie.
Przed samochodem kobieta (okazalo sie że to właścicielka) i dwóch facetów.
Zdziwieni, że udało mi się wyłączyć silnik bez kluczyków.
Okazuje się, że panowie zdążyli już wyrwać śrubokrętem stacyjkę, a potem pod maską odcięli kable od akumulatora.
Ręce mi opadły.
Podobno silnik pracował tak ok 4-5 minut.
Skurwiel miał dobry silnik