Aw3s0m3 napisał/a:
Ale z was spierdoliny umysłowe, " oo chuj mu w dupę bo się powiesił i takie tam"
Wiecie kurwa co to jest depresja, bo chyba nie wiecie, koleś w dodatku był molestowany seksualnie w dzieciństwie, a jak by tego było mało 2 miesiące wcześniej samobójstwo popełnił jego najbliższy przyjaciel z którym był bardzo żzyty.
Macie poczytajcie sobie, bo już was słuchać nie mogę:
Depresja, wbrew dość powszechnej opinii, nie jest jedynie ciągłym poczuciem smutku. Jest czymś znacznie, znacznie gorszym. Oto trzy najpowszechniejsze objawy, jakie jej towarzyszą:
1. Szalony natłok myśli. Brzmi niezbyt groźnie? To wyobraźcie sobie, że nawet na jedną maleńką sekundę nie jesteście w stanie się wyciszyć. Całą dobę, z krótkimi przerwami na sen (i to nieraz bardzo krótkimi, bo problemy ze snem są normą przy depresji), wasz mózg zalewa was nieustającym monologiem. To w końcu staje się torturą - macie ochotę złapać się za głowę i wyć, walić czołem w ścianę, aż stracicie przytomność, żeby w końcu uciec i odpocząć choć przez chwilę.
2. Bóle somatyczne - najczęściej głowy, brzucha, stawów, mięśni. Potrafią być naprawdę potworne, a że są jedynie wytworem chorego mózgu (bo ciału nic nie dolega), to nigdy nie wiesz, co tym razem zaboli i jak bardzo. Żresz środki przeciwbólowe w ilościach hurtowych. Nie zawsze pomagają.
3. Spowolnienie ruchowe. Czyli stan, w którym wstanie z łóżka zaczyna przypominać wspinaczkę wysokogórską. Masz wrażenie, że otacza cię nie powietrze, ale smoła, przez którą przedzierasz się z wielkim trudem. Zawiązanie sznurowadeł to wyzwanie, wyniesienie śmieci to wyprawa planowana godzinami (lub nawet dniami).
Jeśli masz szczęście i w porę trafisz do lekarza, zaczyna się dobieranie leków. Mało kto ma szczęście, żeby na właściwe trafić za pierwszym razem. Zmiany i próby mogą trwać nawet kilka lat. W tym czasie czujesz się raz trochę lepiej, raz znacznie gorzej, a poza tym witasz się serdecznie ze skutkami ubocznymi. Jeśli należysz do szczęśliwej większości, w końcu wpadniesz na dobry lek, który postawi cię na nogi i wrócisz do życia. Jeśli jednak masz pecha, dodatkowe zaburzenia, albo po prostu jesteś lekoodporny - męka trwa.
W takim stanie, wierzcie mi, nie myśli się o rodzinie, przyjaciołach, sukcesach i forsie na koncie. Myśli się tylko jedno: niech już przestanie boleć.