Wysłany:
2015-07-07, 10:02
, ID:
4078615
14
Zgłoś
Wczoraj wdałem się w dyskusję z koelgą szwagra. Typek był typową lewacką spierdoliną, twierdzącą, że kraje europy wschodniej w ramach wdzięczności UE powinny przyjąć narzucaną ilość imigrantów, multikulti jest git, ameryka to najlepszy kraj na świecie i należy im ciągnąć kutasy i tak dalej, aż w końcu przyszło do sprawy zboczeńców. No i wymyślił coś takiego, że przez nietolerancję i to, że ludzie się z nich śmieją, mamy wysoki procent samobójstw wśród tranzwestytów. Poparł to jakąś z dupy wziętą pracą naukową...
Do sedna, co mnie trapi: z rudych też się cały świat śmieje i jakoś nie słyszy się o zwyższonym procencie samobójstw w tej grupie ludzi. nie robią pochodów, nie świecą rdzą z łba w manifestach, nie domagają się swoich praw i nie dostają zniżek w sklepach. A powiedziałbym, że są piętnowani bardziej niż pedały i lezby, bo rudy łeb widzisz na wstępie, a uwaga, pedała nie zawsze da się rozpoznać po wyglądzie!
Wniosek: osoby popełniające samobójstwo z powodu transgenderowych wynaturzeń mają po prostu odchyły w psychice, zaczynając od zaburzeń identyfikacji płciowej po myśli samobójcze. Są to jednostki słabe, które wymagają specialistycznej opieki - psychologa, psychiatry, zamkniętego ośrodka o zwyższonym stopniu bezpieczeństwa. Nie miałbym nawet problemu oddawać część moich podatków na rzecz pomocy dewiantom. Pomagać sobie trzeba, a jest nadzieja, że ta pomoc zaowocuje w przywróceniu normalnego osobnika do cywilizacji.
Problem jest w tym, że cały 'cywilizowany' świat zamiast leczyć to wspiera psychicznie chorych...