DoubleBorger napisał/a:
W sumie nie spodziewałem się takiej różnicy, dobry test.
Nie ma się co chwalić, ale w swoim będę musiał ograniczyć się do letnich bo na zimówki mnie nie stać obecnie, nie polecam zwalniać się w listopadzie
Ale osobiśnie nigdy nie miałem problemu z hamowaniem, hamulec dopiero na drugim/trzecim biegu, zawsze zdążę zaplanować redukcję. Na pierwszym przymrozku koniecznie musiałem na większy parking obczaić co się dzieje na lodzie, dosłownie jak to czerwone auto mam obecnie. Można śmiać się z tych drifterów biedronkowych, ale jeżeli jest kapka świadomości co może się wydarzyć to jest to dobre doświadczenie. Lepiej na parkingu sprawdzić niż na drodze.
Nie zdarzysz czasem zareagować, albo nie będziesz miał na to miejsca. Na początku tego roku we Wrocławiu jebnęło śniegiem tak z dupy, nikt się nie spodziewał - według prognoz miało nie padać. Od 7 rano do 7.30 ulice pokryły się najpierw śniegiem, a potem lodem. Ja w swojej zajebistości na letnich oponach wybieram się do pracy. Przy takich warunkach drugi bieg i 25 km/h na godzinę to była maksymalna prędkość. Zakręty pal licho, bo napęd na 4 buty jakoś pozwala tym sterować, ale na dwupasmowej ulicy (jadąc prawym) zauważyłem jakieś 100 metrów przed sobą tępego złotówiarza oblepionego śniegiem, co zaczął tyłem zjeżdżać z chodnika na mój pas. Hamulce to marzenie ściętej głowy, hamowanie na biegu też chuja daje - klakson, delikatna ucieczka w stronę lewego pasa (gość co jechał lewym równo że mną jorgnął się w sytuacji i zaczął mi robić miejsce), złotówka chyba też zorientował się jak chujowo postąpił i zaczął wjeżdżać z powrotem.
Potem miałem problem, żeby ruszyć pod delikatną góreczkę (max 5 stopni nachylenia) i to mimo czterech butów - stałych czterech butów.
Nigdy więcej. Jak tylko temperatury spadają w okolice zera zmieniam i chuj. Teraz tylko zaspałem, ale od przedwczoraj latam na zimach.