Wysłany:
2024-09-07, 20:25
, ID:
6763573
13
Zgłoś
Jedna babeczka, która wykładała na wydziale biologii, opowiedziała mi historię swojej studentki... otóż studentka biologii miała wensza, który nazywał się Kubuś. To był boa albo inny pyton. Studentka z wężem spała, a wąż łaził po całym domu, gdzie chciał (jeśli łazić to dobre słowo -ok czołgał się). I studentka nazwijmy ją Dżeskika zauważyła u Kubusia dziwną rzecz. Kubuś jak z nią spał to dostawał jakby skurczu, prostował się i sztywniał. Kilka razy tak miał więc Dżesika poszła do weterynarza i mówi co i jak i że chyba Kubuś jest chory. Weterynarz powiedział, że jest zdrowy jak ryba. Po prostu sprawdza czy może ją wpierdolić to znaczy czy jest odpowiednio długi, aby ją połknąć. Koniec historii nie wiem co stało się z Dżesiką i Kubusiem i czy ostatecznie ją zjadł. A trzy fakty, które radzę przeczytać przed kupnem takiego zwierzaczka. Po pierwsze, obe mają bardzo małe mózgi. To maszyny do zabijania, nie mają emocji jak pieski czy kotki, które kochają swojego właściciela - nie będą miały skrupułów żeby go wpierdolić. Po drugie ludzie myślą sobie no jak kupię sobie takiego małego pytonka metrowego to mnie przecież nie zadusi i nie zje. Otóż te skurwiele dobrze karmione i trzymane w odpowiednich warunkach potrafią urosnąć nawet metr w ciągu roku więc po kilku latach można mieć wielkiego bydlaka w domu. A jak taki bydlak jest silny? Przepisy BHP w zoo mówią, że jak się przenosi dusiciela to używa się takiego przelicznika: jedna osoba trzyma za łeb, a potem na każdy metr węża to jedna osoba do trzymania. To znaczy, że w zoo trzymetrowego młodego boa przenoszą 4 osoby. A ludzie trzymają kilkumetrowe gady w domach. Oczywiście dobrze karmiony pewnie nie ma powodu żeby atakować, ale jak zaatakuje to po człowieku...