Musiał dostać mandat od tego patrolu i teraz się mści, ale jednocześnie wykonuje dobrą robotę bo najważniejsze żeby auta przestrzegały ograniczenia i dzięki niemu to robią.
Jeśli kierowcy jeździli rozsądnie to nikt nie musiałby ich ostrzegać przed kontrolą. Robią to tylko dlatego, żeby nie dostać mandatu, a zaraz gaz w podłogę i siedzenie innym na zderzaku. Tak się jeździ w tym kraju, statystyki wypadków i ofiar nie biorą się znikąd.
Jeśli miałbyś prawo jazdy i trochę doświadczenia to wiedziałbyś że w wielu miejscach ograniczenia prędkości są ustawiane tylko i wyłącznie pod wyciągnięcie hajsu z kierowców. Nie sądzę żeby chłop ostrzegał przed kontrolą przy np przedszkolu czy szkole. Zresztą nigdy nie widziałem radaru w takim miejscu.
Uważasz, że jeśli ktoś ma prawo jazdy musi się z Tobą zgadzać? Robię średnio 30kkm rocznie po całej Europie a swoją opinię wyrażam na podstawie wieloletnich obserwacji w Polsce i zagranicą, statystyk wypadków w Europie i kursów na torze wyścigowym.
Zerknij sobie na statystyki wypadków w Polsce i np. w Niemczech i zastanów się z czego wynika 50% różnicy w ofiarach śmiertelnych. Przecież Polakowi nikt nie będzie mówił czy może pić przed jazdą, czy może prowadzić auto pomimo zatrzymanych uprawnień, ani z jaką prędkością powinien jechać. Jazda 60km/h w terenie zabudowanym już znacznie wydłuża czas reakcji, drogę hamowania i zmniejsza szanse na przeżycie pieszego w wypadku. A jaki % kierowców jedzie w mieście 50km/h? Jedni zapierdalają 80+ na ograniczeniu 50 przez wioski, inni 180+ na eskach. Przecież ograniczenia są z dupy, a oni jeżdżą szybko, ale bezpiecznie. Piesi giną w Polsce na przejściach na zielonym świetle, ale zazwyczaj usłyszysz nie że kierowca jechał jak debil, tylko pieszy wpierdolił się pod samochód, który 5 sekund wcześniej był ledwo widoczny na horyzoncie. Jeszcze pół biedy jak ktoś taki zapierdala po pustej drodze (chociaż znamy tragiczne skutki głośnych wypadków z ostatniego roku), ale zazwyczaj taki debil siedzi komuś innemu na dupie napierdalając światłami, bo przecież jadący przed nim prawidłowo powinni wciskać się między ciężarówki zwalniając ze 140 do 80, bo on musi cisnąć 180+ i lewy pas jest tylko dla niego.
W Niemczech czy Szwajcarii włączasz tempomat i jedziesz kilkaset kilometrów swoim pasem, bez hamowania, rozglądania się bez przerwy czy jakiś debil za chwilę nie wjedzie Ci w dupę albo przed samą maskę. Ty twierdzisz, że przepisy są bez sensu i można zapierdalać, a ja twierdzę, że kierowców w Polsce powinno się jebać prądem dopóki statystyki wypadków nie będą zbliżone do tych w cywilizowanych krajach Europy. Jakbym nie miał prawka to miałbym to w dupie, ale jadąc z rodziną chciałbym czuć się bezpieczniej.
PS. Taki cwaniak zapierdalacz zabił mi matkę jadąc 120+ w nocy bez włączonych świateł na wzniesieniu. Siedziała na miejscu pasażera, auto zgodnie z przepisami wjechało na skrzyżowanie. Ograniczenie 60 z tego co pamiętam, ale przecież w środku nocy na długiej prostej na chuj te wszystkie znaki przy drodze. Zajebiste doświadczenie życiowe, polecam.
No ewidentnie zrozumiałeś przekaz. Rzeczywiście uważam że każdy limit prędkości w każdym miejscu jest bezsensu, jazda na zderzaku i oślepianie długimi jest super, a jazda z włączonymi światłami w nocy chujowa, bo nikogo nie zabijesz 🤦 wchuj pochwalam dałnów jeżdżących po mieście 100+, im bardziej najebany tym lepiej, brak OC czy przeglądu ekstra, a wjazd na autostradę powinien być zakazany dla samochodów nie potrafiących rozwinąć przynajmniej 300 km/h.