Jak Kraków. Najpierw opalony Basam podbija to Karyny, ale jest Seba. Obaj się napuszają, a Karyna udaje obrażoną jednocześnie uciekając na tyle wolno, żeby Basam nadążył ją gonić, bo ma ochotę na egzotykę. Seba w końcu się denerwuje i dochodzi to lekkiego szturchania. Nieopodal stoi grupka 3 dresów i jak tylko widzą dym to podbijają się zainteresować. Widząc czarno-biały problem wiedzą kogo należy poprzeć i w 4 tłumaczą Basamowi, że cudza kobieta jest po za jego zasięgiem. Po krótkotrwałym darze wpierdolu Basam rozumie swój problem i wszyscy odchodzą w swoją stronę, przy czym Karyna staje niby za Sebą, ale tak, żeby Basam mógł nadal ją podziwiać. The end...