He he. Przypomniała mi się historia jak kiedyś po chlaniu coś mi odjebało i przyniosłem jeża do domu który się w międzyczasie przypałętał. Niosłem go ze dwa kilometry do domu, zostawiłem go w pokoju i poszedłem spać. Wstałem na drugi dzień po południu i patrze ręce całe pokłute. Świtało mi że był jeż ale nie wpadłem na to że mógłbym go do domu zabrać. Przypomniało mi się dopiero jak zobaczyłem bobka na panelach. Skubany schował mi się do torby podróżnej. Nadal nie wiem czemu ta historia się w ogóle wydarzyła