Pablohasan85 napisał/a:
Komus sie bardzo nudziło. Zmarnowano dużo czasu i środków. Podoba mi sie to!
Jak bylem mały mieliśmy gniazdo szerszeni na takim jakby poddaszu na 2 pietrze. Prowadziły tam drzwi z mojego pokoju. Jak mi sie nudziło to otwierałem drzwi i napierdalałem w gniazdo z procy albo rzucałem starymi bateriami R9. Fajnie tez wchodziły dyskietki 3,5. Oczywiscie to był jeden rzut/strzał i trzeba było spierdalac i potem z pol dnia tam nie podchodzic. Raz jak rzuciłem to na podworku był dziadek z psem i niestety dostali po sztuce od szerszeni. Dzidek miał po tym reke jak Popey.
Uwielbiam takie opowiastki.
Ma ktoś coś podobnego "na sumieniu"?
My za dzieciaka u babci za stodołą własnoręcznie wytłukliśmy gniazdo niezwykle agresywnych os, które miały swoje gniazdo w ziemi.
Z deski od skrzynki na jabłka robiliśmi wachlarze/bejsbole, starając się zabić nimi goniące nas osy.
Na początku spieprzaliśmy jak zające, a osy goniły nas rojem na 20-30 metrów gdy tylko wyczuły wibracje przechodzącego człowieka w odległości mniejszej niż 2 metry od ich gniazda.
(Właśnie tak pożądliły poważnie naszego dziadka gdy szedł do sławojki i tym wywołały wojnę.)
Po ok 2-3 godzinach walki musieliśmy tupać bezpośrednio nad gniazdem aby wyleciały jacyś maruderzy (2-3sztuki a na samym końcu pojedyncze sztuki)
W gnieźnie byłe coś jakby plastry z larwami.
4 sztuki o średnicy ok 20 do 30 cm oraz królowa. Kury zeżarły je w pół minuty.
Wojna zaczęła się od tego, że osy pożądliły.
Nas dwóch, os rój. Nasze straty po ok 2 do trzech użądleń na łeb.
I to była zabawa, a nie jakieś komputery