Lobo24 napisał/a:
Mam takiego kolegę. Samiec alfa, postrach miasta, 110 kg. Jak był mały wpadł tak do kibla i tak się przestraszył, że przez kilka tygodni chodził srać za garaż. Kazał nikomu nie mówić, ale ja piszę - nie mówię.
Jakieś 20 lat temu w mojej rodzinnej "wichurze" większość starszych ludzi dalej korzystała z wychodków na dworze(mimo, że już każdy raczej ubikację miał w domu). Moim sąsiadem był lekko niepełnosprawny kulawy szewc, pewnego dnia będąc z Dziadkiem na podwórku usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk - "Ratunku, pomocy, topię się". Chwila konsternacji - myślę sobie: gdzie tu ktoś się topi jak tutaj nawet kaczki nie mają się gdzie potaplać....i zorientowaliśmy się, że krzyk dochodzi od sąsiada - pobiegliśmy więc do sąsiedniej posesji, okazało się, że udając się do wychodka na sranie zapadły się pod nim nie konserwowane od wielu lat deski
Sąsiad wpierdolił się w bajoro swojego gówna i prawie utonął, Dziadek wyciągnął go z gównianej traumy, a następnie żona sąsiada myła go na podwórku wężem ogrodowym.