Przypomniały mi się dwie rodzinne legendy. Nie wiem czy prawdziwe czy nie jednak pokolenie PRL-u mojej rodziny uważa je za prawdziwe. Informacje powtarzane z trzeciej ręki bo i prababcia i pradziadek już nie żyją a i dziadek wykitował
1. Mój pradziadek był żołnierzem WP i AK gdzieś na kresach wschodnich podczas drugiej wojny światowej. Walczył z ruskimi podczas kompani wrześniowej. Nie dostał się do niewoli tylko wraz z jakimś oddziałem wycofał się na tereny zajęte przez Niemców gdzie ich systematycznie gnębił.
W swojej wsi miał sąsiada. Kapusia jakich mało.
Jak ruscy zajęli tereny to nakablował ruskich że pradziadek walczył w WP. Rodzina coś tam dostała za karę. Były pytania itp.
Potem przyszły szkopy. Sąsiad znowu nakablował że pradziad walczy w AK.
Rozstrzelali dwóch synów, trzeci uciekł. Żonę oszczędzili.
Potem przyszli ruscy.
Pradziadek wiedział o sąsiedzie że ten kabluje bowiem w 1943 przyjechał na "przepustkę" czyli na dwa dni wolnego bo sąsiad nakablował szkopom że on jest i musiał uciekać.
Pradziadek wrócił do domu w 1945 w czerwcu. Niespodziewanie. Nie wiem gdzie był ani co robił bowiem tylko przyszedł do domu, przytulił syna (dziadka mego) i żonę i powiedział że walczył w AK jak sąsiad przyszedł z NKWD by go zgarnęli za "działalność terrorystyczną"
No ale jak pradziadka siłą zgarniali to on zaczął klnąć na sąsiada że ten mu tyle nieszczęć sprowadził. Dokładnie klątwy nie powtórzę ale:
"A żeby ci córka za czarnucha wyszła, żeby ci oślepła, żebyś syna miał za pedała, żeby ci nic nie urosło, żeby ci prawica uschła, żeby ci żona się kurwiła z takimi psami..."
Nie dokończył. Zakneblowali pradziadka. Ale teraz najlepsza część:
W skutek represji moja rodzina została przeniesiona na Dolnyśląsk. Żona pradziadka z swoimi rodzicami i moim dziadkiem
zamieszkała w wiosce.
A za sąsiada mieli tego kapusia.
Serio. Nie żartuje.
W każdym razie przez pierwsze 10 lat małżeństwo i biznes kapusia było perfekt. Ich ziemia dawała największe plony w okolicy (czarnoziemy dostali :x), żona cnotliwa i bogobojna była, dzieci rosły jak na drożdżach.
1955 prababcia pojechała po zwłoki męża (zakatowali go skurwiele)
I od 1955 do 1980:
-Nic nie urosło na ich ziemi albo było tak marne że ledwo starczyło. Bo zawsze albo powódź albo szkodniki
-Córka ożeniła się z jedynym czarnym w województwie
-Powódź podtopiła ich dom, zalała kompletnie piwnice - idealnie trafione. Tylko ich dom podtopiony a sąsiadów z obu działek obok nawet nie tknęło
-Jego syn uciekł z kraju. Ożenił się z jakimś facetem. Nigdy do kraju nie wrócił
-Wnuczka jego urodziła się ślepa
-Pozostała dwójka wnuków też okazała się pedałami
-Przyłapał żonę jak się bzykała z psem. Jego psem który był połączeniem wilka i owczarka niemieckiego podobno
-Nic mu nie wychodziło. Nawet jak zbierał puszki i butelki by mieć za co żyć to zawsze ktoś mu je musiał ukraść
-W 1977 zawalił się na niego sufit w pokoju przygniatając rękę i zmuszając do amputacji bo miażdżyca (tak, dobrze myślicie: prawą)
-W 1980 umarł. Zapił się na śmierć.
Ale to nie koniec. Podczas pogrzebu ci co nieśli jego trumnę byli tak pijani że idąc po równej drodze, prosto przewrócili się jak na komendę i polecieli w prawo sprawiając że ciało wypadło z trumny i wpadło do rowu. Z wodą.
Można by rzec że sprawiedliwość i klątwy istnieją ;>
2. Z kolei drugi pradziadek walczył pod Stalingradem (był zatwardziałym komunistą, przepraszam ) i opowiadał że bywały takie dni że w nocy zabijał niemców a w dzień schodził on i kilku innych ruskich pograć w pokera z niemcami do pobliskiej piwnicy. Żaden z nich nie przeżył wojny. Piwnica podczas bombardowania zapadła się i ich wszystkich pogrzebała.
Wiadomo to z listów które pisał do prababki. Co ciekawe wygrał równowartość 30 000 ówczesnych dolarów ale pewnie kłamał jak każdy komuch.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis