Wysłany:
2013-06-09, 14:34
, ID:
2214486
Zgłoś
lubię takich kozaków w tramwajach. kiedyś jechałem sobie i się awantura przez takiego rozpętała. motorniczy powiedział, żeby wyszedł, a ten, że pierdoli i zostaje i jeszcze opluł motorniczego. mam taką przypadłość, że sam nie szukam nigdy problemów, nie zaczepiam nikogo, ale jak mam okazję do dania w ryj w słusznej sprawia, to się nie krępuję. tak też poprosiłem jedną babkę, żeby mi psa potrzymała, wstałem, niczym jakiś nindża uwiesiłem się na rurkach i w iście holiłudzkim stylu wyjebałem z kopyta tak, że wyleciał przez otwarte drzwi. nie, nikt nie bił brawo. gdyby taki los spotykał każdego żebraka w komunikacji, to nie byłoby takiego problemu. dużo też zależy od kierowcy. jak się trafi regulaminowiec, to daje się opluwać i czeka, aż straż miejska łaskawie przyjedzie. ale widziałem też kiedyś, jak motorniczy wyjebał żula z tramwaju, to tramwaj zdążył ruszyć nim menel wytracił prędkość.