Mniemam, że to zabawa z karbidem. W przedostatnim baniaku było za duże stężenie acetylenu i mieszanka nie była wybuchowa.
My kiedyś nakurwialiśmy z puszek po farbach, czasami jak były dobre proporcje, to potrafiło pierdolnąć, że wieczka nie można było nigdzie znaleźć. Pewnego razu kumpel przypłacił zabawę utratą na kilka tygodni brwi i rzęs - mieszanka była zbyt bogata i zamiast jebnąć, to cisza - mówiłem, że na bank się w środku pali i trzeba ostrożnie, a ten geniusz wziął puszkę i zerknął w otwór, żeby sprawdzić... i nagle tylko syknęło i jebło mu ogniem w twarz. Oprócz opalonych kłaków i okopconej facjaty, nic mu się więcej nie stało, ale wyglądał tak kurewsko zabawnie, że długo nie mogliśmy się pozbierać ze śmiechu.