Wysłany:
2015-04-22, 7:32
, ID:
3945960
Zgłoś
Parę lat temu miałem podobnie na trasie Warszawa-Lublin, w lesie gdzieś między Nową Wsią a Góraszką. Na szczęście bażant dopiero startował do lotu i zaczepił Escorta '96 za brzeg maski łapami i podbiło go na dachu. W lusterku zobaczyłem 3 salta ptaszyska i piźnięcie o asfalt z metr przed hamującym za mną samochodem. Straty były nikłe: obity lekko rant maski i mała rysa na dachu, tuż powyżej przedniej szyby. Bażanta zapakowałem w reklamówkę i do bagażnika (nie musiałem dobijać gada). Niestety bydlę nie poszło na rosół, bo chociaż z wierzchu wyglądał nieźle, to w środku była marmolada... Poleciał do śmietnika.