Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
@Donor
Nie chcę cię obrażać, ale popełniłeś typowy błąd kogoś, kto myśli, że ateiści to idioci.
Ateizm nie jest religią.
Normalnego ateistę cechuje to, że nie zawraca sobie głowy tym, czy Bóg jest czy go nie ma, stara się również nie wdawać w dyskusje religijne, a jeśli już w jakiejś uczestniczy, to jasno przedstawia swoje zdanie i nie odzywa się więcej (bo zazwyczaj zlatują się wtedy katole, nie mylić z katolikami). Jeśli przypierdala się do innych o to, że wierzą, to mogą być dwa wyjaśnienia:
1) jest frustratem i nie znosi gdy inni robią coś, co w jego mniemaniu jest głupie,
2) jest imbecylem, któremu wydaje się, że zbawi świat odwodząc ludzi od religii.
Obie postawy ukazują moim zdaniem niedojrzałość.
Każdy ateista również ma inne powody by sądzić, że Boga nie ma. Nie jest tak, że każdy zawierza ślepo nauce. Czasami wynika to z osobistych przeżyć (np.: strata wiary po śmierci kogoś bliskiego), a czasami z jakiś przemyśleń, które nas w takiej postawie utwierdzają (np.: skoro Bóg istnieje, to dlaczego jest tyle religii, które ze sobą walczą, powodując mnóstwo cierpienia, i które nie skupiają się na założeniach spisanych w ich świętych księgach? Dlaczego hierarchowie religii są często hipokrytami?). A czasem z zaufania empirycznemu poznaniu, które bardzo rzadko zawodzi.
Ja np.: ufam czemuś ala Nietzsche'ańskiej szkole. Ludzie boją się wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje czyny, więc "wyłączają" ją z siebie formując urojony byt, który pomaga im funkcjonować w świecie. I nie uważam żeby było to coś złego. O ile im pomaga i dzięki temu są zdrowymi i normalnymi obywatelami, to niech wierzą i nic mi do tego. Byleby nie starali się każdemu wciskać swojej religii. Ja nie boje się odpowiedzialności za to co robię, nie uważam też, żeby po życiu coś było, jestem pogodzony z faktem, że po prostu kiedyś umrę. Jeśli jednak coś tam będzie (nie mówię co, może to nie będzie ani piekło, ani niebo, tylko coś innego?), to wtedy (po śmierci) uznam to za ciekawy obrót okoliczności i zwiedzę sobie nowy "świat".
Nie wierzę też ślepo nauce, bo lepiej zachować w tej kwestii ostrożność. Jeśli naukowiec ci powie, że ten związek chemiczny zapobiega rakowi przez 50 lat, to łykniesz go bez zastanowienia?
Nie zastanawiają mnie też pytania jak się zaczął wszechświat. Co nam po tej wiedzy? Nie odtworzymy takiego "zjawiska". Bo albo trzeba by było mnóstwo ściśniętej masy (teoria wielkiego wybuchu), albo trzeba by być Bogiem (religie), a Bogiem stać się nie można (jeśli przyjmiemy założenia religii za prawdziwe).
Wolałbym jednak żeby ludzie bardziej krytycznie podchodzili do otaczającego ich świata. Więcej myśleli, a nie ufali na ślepo innym.
Oczywiście, że ateizm to religia! Bo jest to przekonanie, że boga nie ma. Sprawdzić się tego nie da: nasze aparaty i zmysłowe, i te umysłowe, nie są w stanie dotrzeć do rzeczywistości. Więc ateizm poprzedzony jest aksjomatem - zdaniem, które nie jest zweryfikowane jednoznacznie pozytywnie.
Poza tym: w którym piśmie Nietzsche pisał o bogu, w duchu choć zbliżonym do tego, z jakim ty pisałeś o nim?
powiedz tak szczerze co takiego głupiego napisał BongMan?
czy tylko napisałeś tak, żeby otrzymać pare piwek, bo jechanie na niego jest tu mainstreamowe?
Mnie na przykład PIERDOLI, kto w co wierzy. Jednak katolom się chyba wydaję, że Polska to drugi watykan i tylko ich zdanie się liczy. Pieniądze zamiast zostać wykorzystane pożytecznie, są oddawane klerowi. Czasem lekcji religii w szkole jest więcej niż fizyki. Ale jak ktoś wyrazi sprzeciw, to katole płaczą, że ateizm STAJE SIĘ MODNY, no tak... bo chrzest niemowlęcia to jego świadomy wybór.
@up No jasne...
ateista - ma mózg wyprany przez media i uległ modzie
katol - dokonał mądrego i świadomego wyboru
@dionizodoros
To o czym piszesz, to nie ateizm, tylko antyteizm. Ateizm zakłada, że Bóg/Bogowie cię w gruncie rzeczy nie interesują. Masz wyjebane na to czy jest, czy nie.
Mówiłem, że ufam czemuś ala Nietzsche'ańskiej szkole. Nie do końca zgadzam się z teorią Nietzsche'ego, jednak na jej podstawie doszedłem do jakiś własnych wniosków. I chuj czy są właściwe, czy nie. Są moje. Nie karzę nikomu w nie wierzyć/uznawać za jedyne wyjście.
A tak przy okazji - dowiedz się co znaczy słowo "aksjomat" i dopiero potem go używaj.
@Rafao
Wiesz, mam tylko 22 lata, ciężko mówić żebym był mędrcem z siwą brodą. Po prostu taki mam aktualnie pogląd na kwestię religii.
Aksjomat to założenie wyjściowe, które wcześniej nie zostało w żaden sposób udowodnione. Przyjmuje się je a priori i na jej podstawie tworzy się dany system - czy to logiczny, czy to filozoficzny, czy to fizyczny itd. Aksjomatem ateistów jest więc 'brak boga'.
A co znaczy "ateizm"? "Ho theos" znaczy BÓG. "A" przed "teizm", to alfa privativum - znana jest ci zapewne z taki słów jak "apatia" (pathos - odczuwanie, apathos - brak odczuwania), aspołeczność, anormalność, i tak dalej. Tak więc ATEIZM to doktryna, która zakłada BRAK BOGÓW. Antyteizm znaczyłby: przeciw bogom - ja bym tak zwał satanistów, nie ateistów.
I wreszcie dochodzimy do twego poglądu (jak mówiłeś: masz wyjebane czy bóg jest, czy go nie ma, czyli po prostu NIE WIESZ tego), czyli AGNOSTYCYZMU (i tu masz alfę privativum).
@dionizodoros
Błąd. Aksjomat (od greckiego aksioma - oczywistość) to pojęcie najbardziej podstawowe przyjmowane za pewnik w obrębie jakiejś dziedziny, wykorzystujące najbardziej podstawowe i jasne zależności pomiędzy czynnikami dziedziny (np.: aksjomatem matematycznym jest a^n=a*a*...*a [a pomnożone n razy]).
Nie używałbym słowa aksjomat przy określaniu poglądów i religii. W przypadku poglądów (doktryn politycznych, poglądów na malarstwo, cokolwiek co wiąże się z wnioskami i opiniami, które mogą być różne i niejednoznaczne) trzeba umieć udowodnić i wykazać z czego wynika nawet nasze najprostsze stwierdzenie, a często wynika z o wiele bardziej skomplikowanych rzeczy (w matematyce nie uświadczysz czegoś takiego, bo "poglądy" są jednoznaczne i nie mogą być inne, 2+2=4 i nie ma od tego wyjątków, a wykazując prawdziwość 2+2=4 nie wykorzystasz np.: całek, bo nie są one warunkiem do zachodzenia tej równości. Co nie znaczy, że się nie da).
Słowotwórstwo słowotwórstwem, ale pamiętaj, że znaczenie niektórych słów zostało zmienione przez społeczeństwo, bo używali ich niewłaściwie. A potem zmienione znaczenia przyjęły się do normalnego obiegu. Można powiedzieć, że ateizm zakłada brak/nieistnienie bogów. Ale to nie jest pełny obraz. Ateizm stwierdza, że ponieważ nie da się wykazać istnienia lub nieistnienia Boga/bogów, to nie powinniśmy zawracać sobie nim/nimi głowy, tylko żyć jak najlepiej potrafimy. Ateiści nie mają nakazanej walki z religią, nie mają doktryny. Ateizm nie jest religią.
I nie możesz również powiedzieć, że sataniści są antyteistami. Ponieważ wierzą w swojego boga, którym jest szatan/diabeł/zwał jak zwał. Antyteistami są właśnie ci ateiści (i nie tylko), którzy walczą usilnie z wierzącymi, nie do końca rozumiem po co, ale najwidoczniej widzą w tym jakiś sens.
Agnostyk to osoba, która stwierdza, że nie można dowieść istnienia lub nieistnienia Boga/bogów. Gnostycy z kolei wierzą, że świat nie jest dziełem Boga, tylko istot niższego rzędu, a jednocześnie wyższego rzędu niż ludzie. To dowodzi, że te pojęcia nie są przeciwieństwami (a nazwy na to teoretycznie wskazują), a jedno z nich odnosi się do religii, podczas gdy drugie do poglądu.
I teraz zauważ różnicę:
Ateizm: stwierdza, że ponieważ nie da się wykazać istnienia lub nieistnienia Boga/bogów, to nie powinniśmy zawracać sobie nim/nimi głowy.
Agnostycyzm: nie można dowieść istnienia lub nieistnienia Boga/bogów.
Nie, jestem ateistą. To, że mam wyjebane, nie znaczy, że nie mam na ten temat jakiegoś zdania. A z racji braku możliwości dowodu prawdziwości mojego zdania, ma ono taką samą wagę jak jego przeciwieństwo i wariacje. Moje zdanie jest takie, że Boga nie ma. Że jest wymyślony, bo tak jest wielu ludziom łatwiej. Nie udowodnię tego, tak samo jak nikt nie udowodni istnienia Boga.
Ateizm to nie jest wiara, zrozumcie to misie o małych rozumkach. ,Brak boga' nie jest żadnym aksjomatem, tak jak brak tyta, lula i podnika. Można stworzyć te byty jako hipotetyczne (i miliony innych), nazwać je i nadać właściwości, ale ,brak tyta' nie jest żadnym aksjomatem i nie spowoduje, że osoby które tyta nie uznają wierzą w coś przeciwnego.
A tak w ogóle to wszyscy są jakimiś tam ateistami, zdecydowana większość nie wierzy w Ra, Zeusa czy Światowida. Ja nie wierzę w jednego boga więcej.
up do wszystkich
Nie zawiodłem się na pseudoateistach. Czekałem na pierwszy pociska na Biblię a tu taka niespodzianka, od razu pierwsze komentarze. A wioskowy głupek BongMan jak zwykle rozbija bank
Ale dedukując z twoich definicji... Ateista nie jest w stanie dowieść jakiegoś określonego zjawiska fizycznego, więc uznaje, że takie nie istnieje...
Słowo "agnostyk" złożone jest ze słów GNOZA i A. Teraz zrozumiesz?
W takim razie nie rozumiesz pojęć "ateizm", "antyteizm" i nie do końca terminu "aksjomat". Bo antyteizm nie ma w intencji wykluczać istnienia bogów ("anty" zawsze znaczyć będzie "przeciw"), ateizm kategorycznie przeczy istnieniu bogów, a aksjomat nazywany jest 'pewnikiem', nie prawdą, dlatego, że nie jest on przyjmowany na drodze dowodzenia, a uznawania. Zajrzyj do dialogów "Fedon" i "Sofista" Platona, czy do aksjomatyki filozofów z grona ojców kościoła.
I nie dyskutujemy to o istnieniu określonego boga, a o istnieniu absolutu w ogóle. Te wywody Dawkinsowe może i są chwytliwe, ale nie merytoryczne: nie jest tu dobrze spełniony referencyjny akt mowy. Poza tym... Dawkins sam wpadł we własną pułapkę opisując super naturalne właściwości przyrody. On w istocie również jest przesiąknięty bogami.