wympal napisał/a:
Każdy, kto trochę grzebał przy autach (a dokładnie, ujebał się po łokcie wielokrotnie) wie doskonale, że francuskie auta to gówno, bez znaczenia jakiej marki. Jedyne co je ratuje to silniki diesla, które od lat kupuje od PSA cały świat. Jak Peugeot wypuścił pierwszy HDI na osprzęcie Boscha to niemieckie buraki z VAG lansowali swoje słynne pompowtryskiwacze (PD tak zwane, gówno jeszcze gorsze niż elektyka w lagunie). Teraz VAG robi diesle na common railu, ale bmw, jaguar, toyota i jeszcze wiele innych od dawna lata z dieslami PSA a nie VAG. Francuski tylko z dizlem albo do pieca.
Francuzy różnią się od niemieckich tylko tym, że mają więcej elektroniki więc skończ pierdolić. Takich mamy ciulatych polskich mechaników, że nikt nie potrafi nic naprawić poważniejszego, a większość warsztatów nawet maszyny do wyważania kół z czujnikami w środku nie ma, bo Polska to ciemnogród. Potem każdy ma opinie "franzuc to gówno" a czemu? Bo słyszeli od mechanika, który jest dla nich autorytetem. Mało jest specjalistycznych warsztatów, bo po prostu większość polaków jeździ haszplami z dojczlandów, które mają 10-20 lat i przebieg cofnięty z 300.000 na 160, żeby nie było dwójki, a co gorsza trójki z przodu, bo wtedy polaczek nie kupi, bo się nasłuchał, że taki samochód to już trup.
Jedyne z czym się zgodzę to z silnikami, faktycznie przykładowo 1.6 HDI 110km pasuje zarówno do peugeota 407 (307 bodajże też) jak i do nowszych BMW Mini.
@up: samochód mający nawet te 300.000 czy 400.000km to w normalnych krajach nic niesamowitego, w odróżnieniu od Polski w krajach zachodnich posiadają coś co nazywa się "sieć autostrad". W Polsce jest zaledwie kilka chuja wartych autostrad, które zaraz po wybudowaniu zaczynają być remontowane, np. nowa A1. W Polsce samochód 200.000 to faktycznie może być trup, bo wszystko jest już zniszczone przez dziury. Ale na szczeście handlarze to takie sprytne stworzenia i wiedzą co zrobić, aby Polak głupek kupił samochód zza granicy. Tam samochód 200.000km to ledwo dotarty samochód, tym bardziej atrakcyjny dla idiotów po cofniętym liczniku.
Świat idzie do przodu, a producenci mają coraz większy apetyt na pieniądze.
Kilka przykładów:
- nowe samochody są często poskręcane w ten sposób, aby niemożliwe było samodzielne jego naprawienie, przykładowo klucze za grube tysiące odkręcające jedną, pierdoloną, niewymiarową śrubkę
- producenci najdroższe części pakują z przodu samochodu, jak najbliżej strefy zgniotu tak, aby w razie wypadku generować jak największe straty, bo na tym zarabiają. Głupim ludziom wmawia się, że chodzi o bezpieczeństwo w ustawianych testach sreuro milion. Chuja warte te testy, jak zapierdalasz to giniesz, nieważne tico czy mercedes, możesz jedynie mieć większe szanse w mercu.
- buduje się coraz to nowsze silniki, z malutkich pojemności duża moc co w efekcie bardzo szybko zużywa części
- dlaczego nie robi się samochodów takich jak np. Mercedes Beczka? Bo skapneli się, że stworzyli samochód, który jeździ bez usterek 1,5 mln kilometrów, nie zarabiali na nim, więc musieli następne samochody projektować tak, aby się to opłacało.
Przestańcie mysleć o nowych samochodach w kategoriach niemieckie, japońskie, francuskie. To jest jeden chuj tak naprawdę. Porównajcie sobie ceny części np. w mercedesie z peugeotem albo citroenem. Jak się w mercu automat spierdoli to można powoli zastawiać mieszkanie.