Wysłany:
2012-09-18, 9:17
, ID:
1416708
11
Zgłoś
Przyznasz mi racje, że hipokryzja osiąga apogeum, gdy sługus Szatana grając na nosie biskupstwa wstępuje do kleru. Przyznać mogę, że Zły zlecił mi tę misję. I wykonując ją ściśle, realizuję jego plan pomyślnie. Naiwni głupcy łakną chwil mej w ich umysły ingerencji. Słuchają z uwagą najgorszych bluźnierstw nie poznawszy mej prawdziwej intencji. W odpowiedzi na pytanie, czemu On mnie do tej roli zobligował odpowiadam: bym z pomoca podstępów i knowań umysły parafian zatruwał i gdy Jego oponenta się wyrzekną, konsekwentnie i stopniowo posyłał ich do miejsca znanego powszechnie jako piekło. Wierni znikają, lub martwymi są znajdowani. A sprawca tych niefortunnych zdarzeń nadal jest nieznany. Wypruwam wnętrzności, szyję z ich skór galanterię, realizując żądze chore. Któż by się spodziewał, że nieskazitelny proboszcz będący wzorem jest naprawdę bezdusznym potworem? Rola wilka w owczej skórze jak zwykle sprawdziła się znakomicie. Najlepiej potwierdza to szok i niedowierzanie ofiar, zanim odbiorę im życie. Niezbyt wielki to dla mnie problem by na plebanię ich zwabić. A jeszcze mniejszy by w sposób brutalny, długotrwały i bolesny zabić. Możesz wyobrazić sobie ten szok, paranoję i histerię, gdy duchowny służący za wzór rzuca się na starszą panią jak wściekły bulterier, przygważdża ją do ziemi, przegryza krtań. A gdy jest już po wszystkim oddaje fekalia nań. Nie spodziewała się zapewne, że to ja jestem katem i przerwę cienką nić łączącą ją z tym światem. Zastanawiasz się pewnie, co jest moim jedzeniem. Szatan chciał, (co łatwo wywnioskować), by mięso osobników mego gatunku było moim pożywieniem. Więc rumsztyki z wątroby, pasztety z płuc, z mózgów kotlety, od jakiegoś czasu stanowią podstawę mojej diety. Lubię dania z pędraków, więc w spiżarni mam ich dostatek a do podawania potraw z niemowlaków mam pełen kredens plater wykonanych z miednic ich matek.