bubr32 napisał/a:
nie znaczy, że ma w życiu uczyć się (umówmy się) mało przydatnych rzeczy.
bubr32 napisał/a:
Chodzi mi tylko o to, że są pewne elementy edukacji, które nijak przydają się w życiu i należałoby je usunąć - religia, plastykawychowanie do życia w rodzinie (tutaj temat rzeka, myślę, że to dzieci mogą uczyć dorosłych w dzisiejszych czasach), WF (to powinno być zadaniem rodziców żeby bachor nie zalegał przed kompem a się wybiegał i wyszalał, ja, np. nie chodziłem na wf i jakoś nie wyrosłem na spaślaka, wręcz przeciwnie zawsze dostawałem opierdol, że całymi dniami ganiałem po podwórku)
Ale jakie to są "mało przydatne rzeczy"? Religia? Być może. A skąd wiesz, że dziecko w przyszłości nie pójdzie na prawo kanonicze, z którego można zbić całkiem niezłe pieniądze? Znam takiego jednego, który zarabia na tym kawał grosza, chociaż jest niewierzący.
Biologia? No wątpię.
Historia? A jak będzie chciało pójść np. na prawo?
Fizyka? Matematyka? Język Polski?
Plastyka? Skąd wiemy, że dziecko nie złapie bakcyla i nie pójdzie na ASP? Poza tym, plastyka rozwija myślenie twórcze, wyobraźnie i w różnych warunkach, umiejętności pracy w zespole.
Wychowanie do życia w rodzinie? Wybacz, ale już teraz w wielu domach rodzice rzadko rozmawiają z dziećmi, a przecież także tę wiedzę muszą jakoś posiąść. Uczenie się jej w praktyce może mieć opłakane skutki. Ważne jest, kto ją przekazuje.
WF? Sorry, ale naprawdę, w dzisiejszych popapranych czasach, rodzic może nie mieć czasu na to, by dbać o fizyczny rozwój dziecka. Ja uważam, że WF powinien być obowiązkowy, ale ocena nie powinna się liczyć do średniej.
Każdy przedmiot rozwija w danym kierunku i na pewnym etapie rozwoju dziecka nie ma gadania "mniej przydatny i bardziej przydatny przedmiot". Nigdy nie wiadomo, na co się dziecko w życiu zdecyduje. Przecież 13-16 lat to za mało, żeby o tym zdecydować. Ha, dla niektórych nawet 18 lat to za wcześnie, a wielu ludzi zmienia zamiar już na studiach wcale nie przez to, że im się na danym kierunku nie powodzi, ale przez to, że ich ten kierunek rozczarował i stwierdziły, że to nie to.
Osobiście uważam, że żadna wiedza nie jest nieprzydatna. Każda jakoś wspomaga nasz rozwój, myślenie, kojarzenie faktów. Nawet, jeżeli to nas nie interesuje.
Kiedyś interesowałem się przedmiotami ścisłymi, wylądowałem jednak na kierunku humanistycznym. Dalej interesują mnie pewne nowinki techniczne, czy substancje toksyczne, ale już nie w takim stopniu, by rozkminiać budowę silnika benzynowego z dwiema turbinami, czy żeby rozpisywać wzory strukturalne danych substancji.
!Timon napisał/a:
Za dużo się używa hasła "nauczyciel musi umieć zainteresować przedmiotem". Gówno prawda - on ma umieć rzetelnie przekazać wiedzę a nie interesować. To rodzice są od tego, żeby dziecku wyjaśnić po co się ma uczyć nie nauczyciele.
Szkoła nie ma wychowywać, tylko uczyć. Wręcz bym się wkurwił gdyby bardziej wychowywała mi dzieci niż je uczyła.
Tak, nauczyciel ma uczyć. Ujmę to tak, ma uczyć, ale zainteresowanie uczniów przedmiotem tylko mu pomoże, a nie zaszkodzi.
Co do wychowywania - zgodzę się.
Cytat:
Pierwszym najważniejszym etapem powinno być ograniczenie obowiązku edukacji do max 16 roku życia - nie chcesz się uczyć? Do tego czasu liczyć umiesz, pisać umiesz - chcesz zostać fachowcem to nim zostań. Zechcesz się znowu uczyć, zrozumiesz, że to może lepsze, zarobisz kasę wrócisz do szkoły później.
Jesteś debilem nieszanującym nauczycieli i PRZYWILEJU edukacji? To spierdalaj kopać rowy, a nie tak jak teraz trzyma się takich na siłę w szkołach.
Dokładnie tak. Czteroletnie gimnazjum o rygorystycznym podejściu do nauki pozwoliłyby na zgromadzenie wystarczającej wiedzy i umiejętności, aby ludzie bez ambicji mogli przetrwać, bez konieczności zdawania lipnej w obecnych czasach matury.
!Timon napisał/a:
Dłuższe siedzenie w szkole miałoby rację bytu w sytuacji kiedy np od 8 do 13 masz normalne lekcje, 13-15 przerwa, 15-17 odrabianie prac domowych z możliwością pomocy nauczyciela.
Niestety takie rozwiązania wchodzą w grę tylko przy prywatnej oświacie bo państwowa nigdy nie zagospodaruje odpowiednio pieniędzy w tym celu.
Nie zagospodaruje, bo jest państwowa. Wszystkie szkoły powinny być prywatne, oczywiście przy odpowiednim zmniejszeniu podatków i wprowadzeniu (dobrowolnie, przez szkoły) systemów stypendialnych (a wiele szkół by się na to zdecydowało, bo inwestycja w zdolnego ucznia przynosi korzyści).
Niestety, na dystrybuowaniu publicznymi pieniędzmi przeznaczonymi na oświatę też można nieźle zarobić. To znaczy, można się nieźle nakraść.
Heh, a największym skandalem są proponowane podręczniki. Co chwile się zmieniają, to wariactwo, ale też wręcz jawna zmowa MEN z wydawnictwami. Żyjemy w nieprawdopodobnie popierdolonym kraju, skoro prokuratura jeszcze się tym nie zajęła. Ci ludzie nie powinni zostać postawieni w stan oskarżenia, tylko już być za kratkami.