bubr32 napisał/a:
"nauka wszystkich przedmiotów, wręcz katorżnicza" - takim podejściem myślę, że wywołałbyś coś przeciwnego do edukacji. Nauczając nauczyciel powiniem zaciekawić, zainspirować ucznia tak, żeby sam bez przymusu sięgał do książek.
Sądzę, że nie zrozumiałeś, o co mi chodziło, ale to akurat moja wina, że nie wyraziłem się jasno.
Nauka ma dzieci zainteresować, inspirować, ciekawić, bawić. Potrzebujemy nauczycieli, którzy są to w stanie sprawić. Jednakże mała liczba lekcji to marnowanie potencjału, jaki drzemie w każdym dziecku. Umysł dziecka jest niesamowicie elastyczny i potrafi przyswajać duże porcje materiału. Kiedy ma to robić, skoro idzie do szkoły na 8, wychodzi o 13/14/15? Jest mało godzin przeznaczonych na dany materiał, nauczyciele tego nie objaśniają, tylko pędzą z materiałem, żeby zdążyć. Dziecko musi się uczyć samo w domu, a nie zawsze jest ktoś, kto mu to wytłumaczy i nie zawsze jest na tyle pojętne. Jestem przekonany, że o wiele lepszy efekt byłby, gdyby dzieci chodziły do szkoły na 8, wychodziły o 18, z materiałem przyswojonym i właściwie objaśnionym już na lekcji. Znalazłby się czas na dyskusje na lekcjach, znalazłby się czas na zainteresowanie tematem, a dziecko wychodziłoby bez dodatkowego obciążenia, jakim jest konieczność nauki w domu. Mało tego, rodzic miałby czas, by odebrać swoją pociechę.
W tym momencie wielu gimnazjalistów siedzi w domach, czyta głupoty w necie, gra na komputerze, nie robi nic, by się rozwijać. To nie jest dobre.
bubr32 napisał/a:
W zdrowym ciele zdrowy duch - owszem ale ciekawy jestem czy nie zmieniłbyś zdania gdybyś miał przykładowo kiepską sytuację materialną a twoja córka była kiepska z WF-u (może tak być i wcale nie musi być gruba czy coś, na dzisiejszym WFie zalicza się m.in. rzuty do kosza i inne absurdalne rzeczy) i chciała dostać stypendium żeby ci pomóc ale okazuje się że ma 3 z WFu i zabrakło jej 0,3 pkt do wymaganej średniej. Do tego piłem.
Tu jest konieczna zmiana modelu kształcenia. WF nie powinien podlegać odrębnej ocenie. W Stanach mają stypendia naukowe i sportowe i to się dobrze sprawdza.
bubr32 napisał/a:
WF- owszem ale w postaci możliwości udostępnienia przez szkołę CHĘTNYM, np. sali do popykania w gałę albo stołów do pingla. A WFu jak dobrze pamiętam miałem 3-godziny tygodniowo i dostawało się oceny za debilne rzeczy jak rzucanie piłką palantową na odległość, czy oszczepem. 3 godziny tych idiotyzmów zamieniłbym z chęcią na dodatkowe godziny fizyki czy j.polskiego.
Owszem, rodzic powinien decydować, czego jego dziecko ma być nauczane. Tutaj jednak trzeba zmiany naszego nędznego systemu edukacji.
Cytat:
I to właśnie wklepywanie wiedzy na blachę jak powiedziałeś to chujowy pomysł.
Nie miałem na myśli wklepywania niczego na blachę. Nie ma nic gorszego.