Taka tam sytuacja
Do poważnego potrącenia doszło w czwartek 11 sierpnia na skrzyżowaniu ulic Nowaka-Jeziorańskiego i Kompasowej.
Po silnym uderzeniu pieszy został wystrzelony w powietrze, a następnie upadł na asfalt. Jak poinformował nasz czytelnik za kierownicą auta, które nie ustąpiło pierwszeństwa siedział 82-letni mężczyzna, a przez pasy przechodził 21-latek. Poszkodowanemu najpierw pierwszej pomocy udzielili świadkowie zdarzenia, a następnie z obrażeniami ciała został zabrany do szpitala przez zespół ratownicta medycznego.
Nagranie dostaliśmy od czytelnika
Materiał z FB
Sam jestem kierowcą, pieszym i rowerzystą (i zaznaczam, rowerzystą, nie pedalarzem, bo przestrzegam przepisów!) i to co te przepisy na pewno zrobiły to przemienienie ludzi w bydło. Zdecydowaną ich część, którą będę dalej nazywał bydłem, by odróżnić ich od normalnych pieszych. Wchodzą więc bez zastanowienia i obserwacji sytuacji pewni, że ich zdrowie i życie chroni magiczna bariera paragrafu. Telefony, wbiegania, wchodzenia bezpośrednio pod pojazd, jazda na hulajce, rowerze i chuj wie co jeszcze. Do tego uzurpują sobie prawo pierwszeństwa w miejscach gdzie przejść nie ma, przed tramwajami a czasem nawet na czerwonym. Nie było ani jednej zaplutej kampanii społecznej tłumaczącej baranom co i jak tylko trąbiono, że od teraz pieszy wchodzący na przejście ma pierwszeństwo. Bo żeby baran jeden z drugim zaglądnął do PORD i przeczytał pięć artykułów to nie śmiem nawet marzyć. No to teram mamy efekt. Bydłu wydaje się, że mają pierwszeństwo zawsze i wszędzie i są zwolnieni z jakiegokolwiek obowiązku dbania o swoje bezpieczeństwo.
I kolejna sprawa jest taka, że ustawodawca nie ogarnął tak prostego tematu należycie. "Wchodzący na przejście"... nie ma tego w definicjach PORD, więc zgodnie z wykładnią prawa takie pojęcia tłumaczy się zgodnie z rozumieniem w mowie potocznej. Czyli pieszy ma pierwszeństwo jak robi wykrok i jaja mu wiszą nad krawężnikiem. No bo jak inaczej, jak przejście jest między krańcami jezdni. A teraz wszyscy spece tłumaczą, że chodzi o "zbliżającego się". Jakiego kurwa zbliżającego się? Stara baba 40m od przejścia też się do niego zbliża. Mam czekać dwie minuty i patrzeć czy się wtoczy na zebrę czy nie? Czy ten chłop idący chodnikiem dupą do mnie skręci z partyzanta na przejście czy nie?
Żeby było jasne. Intuicyjnie to wszystko wiadomo o co chodzi, ale to gówniane państwo nie potrafi nawet wyregulować ruchu na przejściu. Wprowadzić obowiązek zatrzymania się barana przed przejściem a dla kierowcy obowiązek ustąpienia oczekującemu na wejście i po problemie. A tak to jak ktoś ma czas i chajs na pokrętnego prawnika to będzie "wchodzącego na przejście" rozrabiał w sądzie latami.