Wiem, że dało się zrobić lepszy opis, ale jestem na to zbyt wkurwiony. Ktoś z lżejszym piórem pewnie doda odpowiedni komentarz.
Dwadzieścia lat temu byłem lewicowy i cieszyłem się z postępującej sekularyzacji. Dzisiaj sam bym kurwa co niedzielę do kościoła chodził gdyby to sprawiło, że lewactwo by zniknęło. Człowiek się nie spodziewa, że pustka może zostać wypełniona czymś znacznie gorszym.
Tak w sumie poza resztą dziwnych rzeczy, co jest dziwnego i „nie tak”. W nienawidzeniu kościoła?
Nienawidzenie kogokolwiek jest złe, bo szkodzisz sam sobie to po pierwsze.
Po drugie, to Kościół dał nam cywilizację opartą na etyce chrześcijańskiej, greckim pojęciu prawdy, dobra i piękna oraz na prawie rzymskim.
Uniwersytety, młyny, uprawa roli, szkoły, hodowla zwierząt. Poczytaj kim byli choćby cystersi.
Negując dobro dane światu przez Kościół zachowujesz się dokładnie jak feministki, które "nie potrzebują mężczyzn, bo już mamy drogi, samochody i samoloty, domy i wodę w tych domach, to po co faceci?"
Nienawidzenie kogokolwiek jest złe, bo szkodzisz sam sobie to po pierwsze.
Po drugie, to Kościół dał nam cywilizację opartą na etyce chrześcijańskiej, greckim pojęciu prawdy, dobra i piękna oraz na prawie rzymskim.
Uniwersytety, młyny, uprawa roli, szkoły, hodowla zwierząt. Poczytaj kim byli choćby cystersi.
Negując dobro dane światu przez Kościół zachowujesz się dokładnie jak feministki, które "nie potrzebują mężczyzn, bo już mamy drogi, samochody i samoloty, domy i wodę w tych domach, to po co faceci?"